niedziela, 9 lutego 2014

3. Lexy i River.

-O, widzę, że panna...
-Lily Evans.
-...że panna Evans sama wyszukała sobie odpowiednią różdżkę - staruszek uśmiechnął się. - Popatrzmy... 10 i ćwierć cala, wierzba, bardzo elegancka, znakomita do rzucania uroków... rdzeń... - nagle przerwał. Jego mina wyrażała szok. - Tak... to była eksperymentalna różdżka. Jedyna w swoim rodzaju! Jej rdzeń to... krew samego Salazara Slyherina. Zrobiłem ją, jak jeszcze zaczynałem pracować w tym zawodzie... Przychodziło do mnie wielu potężnych czarodziei z zamiarem sprawdzenia, czy wybierze właśnie ich. Myślałem, że nie działa, bo od dnia jej produkcji nikogo nie chciała. Myślę, że nie musisz za nią płacić - dokończył.
-Ale...
-Weź ją i już idź - mruknął i wypchnął mnie za drzwi. Tunia wyszła razem ze mną.
-Nawet te dziwolągi dają ci taryfy ulgowe. Widocznie każdy wie, że jesteś upośledzona.
Tylko wzruszyłam ramionami. Przekonałam się już, że nie warto się z nią wykłócać.
Po paru minutach wyszedł Sev razem z tym Jamesem. Chyba się o coś sprzeczali.
-Do Gryffindoru? Chcesz mieć mięśnie zamiast mózgu? - spytał kpiąco Snape.
-Jak będziesz w Slytherinie, nie będziesz miał ani tego, ani tego - odpowiedział mu Potter.
-Czyli przyznajesz, że...
-Spokój! - krzyknęłam. Zadziałało. - Chodź, Sev, idziemy do domu. - Powiedziałam i pociągnęłam za nadgarstek przyjaciela.

***

-Lily! Liluś, wstawaj, dzisiaj jedziesz do tego Hogwartu! - krzyknęła pani Evans z zamiarem obudzenia najprawdopodobniej mnie.
-Jeszcze pięć minut... - jęknęłam błagalnie.
-Za godzinę odjeżdża twój pociąg.
-Że co!?
-Pięćdziesiąt dziewięć minut.
Przestraszona wstałam szybko z łóżka i pognałam do łazienki. Ogarnęłam się i zeszłam na śniadanie*.
-Żartowałam, cukiereczku. Za dwie godziny - uśmiechnęła się mama.
-Mamo, nie mów do mnie...
-...cukiereczku - dokończyła za mnie i przewróciła brązowymi oczami. - Cześć, słoneczko - powitała wchodzącą Petunię.
-Hej... - mruknęła nieprzytomnie. - wciąż tu jesteś, dziwolągu? Miałam nadzieję, że wyjedziesz, zanim się obudzę...
-Tuniu!

***

Sprawdziłam jeszcze raz, czy wszystko jest zapakowane, po czym zeszłam taszcząc toboły.
-Daj, córciu, zaniosę to - powiedział pan Evans, odbierając mi ciężary.
-Dzięki, tato - uśmiechnęłam się do niego.
Wsiedliśmy wszyscy do samochodu. Rodzice zmusili jakoś Petunię, aby pojechała z nami, więc musiałam dzielić z nią tyły pojazdu. Dodatkowo jechał z nami Severus, więc Tunia nie była zbytnio zadowolona...
Po parunastu minutach dotarliśmy na dworzec. Tam Snape złapał mnie za nadgarstek i pociągnął pomiędzy peron 9 i 10.
-Hej, Sev, gdzie jest ten peron dziewięć i trzy...
-Cśśś - syknął. - Wystarczy przejść przez tę barierkę.
-Ale przecież...
-Zaufaj mi.
Pożegnaliśmy się z rodzicami, którzy nie byli pewni, co do pomysłu Severusa.
-No, to idziemy? - spytałam z uśmiechem na ustach.
-Czekaj, mugole nas widzą. - odparł.
-I co z tego?
-To z tego, że nie mogą.
Przytaknęłam ruchem głowy. Poczekaliśmy, aż mugole nie będą nas widzieć i ruszyliśmy na barierkę. Zamknęłam oczy, pewna, że zaraz uderzę z całej siły głową w ścianę. Nic takiego się jednak nie stało. Zamiast tego, gdy otworzyłam oczy ujrzałam wielki pociąg z napisem "Express Londyn-Hogsmeade" i peron zapełniony dziećmi niosącymi swoje kufry, młodzieżą zapewne niedługo Hogwart kończącą i dorosłymi ludźmi, będącymi zapewne rodzicami odjeżdżających dzieci. Poszłam z Sevem w stronę pociągu, jednak niechcący wpadłam na samotną dziewczynkę o blond włosach, wyglądającą na mój wiek.
-Oh, przepraszam bardzo...
-Nic nie szkodzi. Lexy Brown - powiedziała nieśmiało.
-Lily Evans - przedstawiłam się.
-Lily, chodźmy już, bo się jeszcze spóźnimy - powiedział Severus niecierpliwie.
-Lexy, usiądziesz z nami? - zapytałam blondynki.
-Ja... ok.
-To chodź! - posłałam jej uśmiech**.

***

Właśnie wsiadaliśmy do wolnego przedziału, gdy nagle...
-Lexy! Wiem, że się spóźniłam, ale nie musiałaś od razu uciekać! - zaśmiała się dziewczyna o włosach koloru bardzo podobnego do tego, jaki ma Potter i oczach koloru... fioletowego.
-Hej, River - powiedziała z wyraźną ulgą Brown.
-A to kto? - spytała, patrząc na mnie i na Snape'a.
-To jest Lily Evans, a to jest...
-Severus Snape - dokończył Sev.
-Ja jestem River Potter. Miło poznać - puściła do mnie perskie oko.
-Potter? - zdziwiłam się. - Masz może brata?
-O, widzę, że poznałaś już tego matoła - odparła z niechęcią River - to najgłupszy pajac na świecie! Mam nadzieję, że nie masz przez niego do mnie uprzedzeń...
-Właściwie, zamieniłam z nim tylko parę zdań - powiedziałam.
-To jesteś wielką szczęściarą - mruknęła. - ja muszę z nim wytrzymywać całe dni...
-Jesteście bliźniakami?
-Niestety - westchnęła. - Ale może wejdziemy do przedziału?
Tak też zrobiliśmy.

***

Witajcie! Nie wiem, jak to zrobiłam, ale tak się rozleniwiłam, że aż notka się ukazała dopiero dzisiaj... przepraszam, ale mam nadzieję, że się podobało! ^^

*bo taki obowiązek każdej Mary Sue! ;D
**Pocztą Polską, dlatego przyszedł troszeczkę późno. Ale cóż! xD